poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział 28. ,, Wszystko czego potrzebuję to twoja miłość...''

      Cześć! Oto kolejny rozdział ;) Przepraszam, że taki krótki. Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie xd Kolejny rozdział pojawi się wkrótce ;P Oto piosenka, która mnie natchnęła : RBD - My Philosophy
***



    *oczami Alice.
Jak co dzień rano promienie słońca wpadały przez okno mojego pokoju budząc mnie z głębokiego snu. Powoli
otworzyłam oczy. Jednak coś było nie tak. Ktoś tu był.
- Dzień dobry, kochanie! - powiedział Harry.
No tak. A myślałam, że to był tylko sen. Harry leżał na łóżku obok mnie, obserwując każdy mój ruch. Na sobie miał już suche i wyprasowane ubranie. Kiedy on to zrobił? Nagle na policzku poczułam ciepłą dłoń chłopaka.
- Dzień dobry. Harry...co tutaj robisz?
Po chwili zdałam sobie sprawę, że leżę całkowicie odkryta w koszulce na ramiączkach i majtkach. Gwałtownie przykryłam się kołdrą, zasłaniając się przed nim. Harry leżał zaskoczony.
- Przepraszam...trochę mnie zaskoczyłeś. Długo tutaj tak siedzisz?
- Nie...gdzieś około godziny.
- Dlaczego mnie nie obudziłeś?
- Tak ładnie spałaś, że nie chciałem cię budzić.
No tak. Pewnie chrapałam. On mi nigdy tego nie powie. Poczułam, że robię się cała czerwona na twarzy. On leży tak blisko mnie... Nie. Muszę się odsunąć od niego. Niestety leżałam na krawędzi łóżka, więc pozostało mi tylko jedno.
- Możesz się przesunąć? - zapytałam.
- Nie.
Trudno. Pożałuje, że się nie przesunął... Nagle zaczęłam spychać Harry'ego z łóżka. Jednak mi się nie udało. Harry znowu był blisko mnie, a ja leżałam na brzegu łóżka.
- Tak łatwo nie pozbędziesz się mnie...
- Nie! Harry! Zaraz obydwoje spadniemy z łóżka...
- Trudno...
Po chwili leżałam na podłodze, a Harry obok mnie. Gdy zrozumiałam co zamierza Hazza zrobić, było już za późno. Harry położył się na mnie i zaczął mnie namiętnie całować. Jeden pocałunek...drugi... Zrobiło się naprawdę gorąco. Bardzo gorąco... Jego ręce zaczęły wędrować po moim ciele...
- Harry, przestań...
- Dlaczego?
- Za szybko... Jeszcze nie teraz... - Loczek trochę zawiedziony zszedł ze mnie, a ja w końcu mogłam normalnie usiąść.
- Rozumiem.
- Chociaż z drugiej strony... - Harry jak na zawołanie przysunął się i mnie pocałował.
- Tylko raz? - zapytałam zawiedziona.
- Tak. Musisz się ogarnąć, a ja zrobić śniadanie.
- Okay. Czyżbym wyczuwała od ciebie żel pod prysznic mojego taty? - powiedziałam teraz, chociaż już wcześniej poczułam ten zapach.
- Oczywiście...a ten prysznic z hydromasażem w łazience twojego brata jest cudowny...
- Widzę, że czujesz się tu jak u siebie w domu.
- To chyba dobrze? Jak myślisz Alice? Twoi rodzice mnie polubią?
- No na pewno...skoro nie będę musiała prasować ci rzeczy. - odparłam wybuchając śmiechem.
- To nie jest wcale takie śmieszne... - powiedział Harry udając obrażonego. - A teraz wybacz... muszę pościelić twoje łóżko i zrobić śniadanie. Wynocha do łazienki!
- Już dobrze, nie złość się tak kopciuszku! - krzyknęłam zamykając za sobą drzwi łazienki.
- Alice!  Nie radzę ci wychodzić z tej łazienki!!! - krzyczał Hazza próbując otworzyć drzwi, a ja siedziałam na brzegu wanny śmiejąc się z Loczka.
*oczami Jessiki.
Rano o  godzinie 8:00 bliźniaczki spakowały się i pojechały do swojego domu. Za godzinę musiały wrócić do pracy. Niestety żadnej z nich szef nie zgodził się na dłuższy urlop. My też mieliśmy dzisiaj wyjechać.
- Tutaj jesteś! - powiedział zaskoczony Liam. - Co robisz?
- Zastanawiam się...
- Nad czym? - zapytał chłopak rozglądając się po moim pokoju.
- Jak go nazwać... - koło mojej nogi siedział kotek. Liam wziął przytulił kociaka, który od razu zaczął mruczeć.
- Sam nie wiem... Może zapytasz Harry'ego? On uwielbia koty...
- Miałam kilka pomysłów...
- Jakie?
- Myślałam nad Liam'em, ale...
- Jess, czy ty masz obsesje?
- No coś ty...po prostu byłoby zabawnie.
- Taa... "Liam, co dzisiaj robiłeś? Ohhh...przepraszam kochanie. To było do kota."
- Obraziłbyś się?
- Nie, skądże...
- To co proponujesz?
- Na pewno nie James...
- Okay. To może Mio, Rico, Tolly, Billy lub Gwin?
- Podoba mi się Mio i Rico...
Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. To był Louis. Przyszedł zobaczyć czy wiemy co z Harry'm. Niestety nie dawał znaku od wczoraj, więc Lou był zawiedziony.
- Trudno...zaraz do niego napiszę - powiedział.
- Lou...co byś powiedział gdybym nazwała kota twoim imieniem? - chłopak zaskoczony popatrzył się na mnie.
- Odbiło ci? Już lepiej nazwij go Marchewka...
- Przecież Jess nie nazwie kota Carrot. - odparł rozbawiony Liam.
- A jakie mieliście inne propozycje? - pytał ciekawski Lou.
- Jess miała pomysł nazwać go Liam ale wybiłem jej to z głowy.
- Oprócz tego miałam inne imiona...
- Jakie?
- Mio, Rico, Tolly, Billy i Gwin...
- Rico jest fajne. - odparł Louis. - Ale mam inny pomysł...


W tym samym czasie...
                           *oczami Alice.
Gdy wyszłam z łazienki cały pokój był posprzątany. Kiedy on to zrobił? Kiedy byłam gotowa, zeszłam do kuchni, aby sprawdzić co robi Harry.
- Tutaj jesteś...- powiedziałam, widząc Loczka w kuchni szykującego śniadanie.
- Robię naleśniki. Miałaś nie wychodzić z łazienki.
- No wiesz...mam przesiedzieć cały dzień w łazience?
- Wystarczy, że przeprosisz...
- Przepraszam.
- To się nie liczy - odparł chłopak. - Musisz być bardziej przekonująca...
- Co mam zrobić? - zapytałam.
- Gdybyś mnie kochała, to wiedziałabyś co zrobić...
- Harry!Ja cię kocham!!!
- To wiesz co masz zrobić.
Zrezygnowana wyszłam z kuchni. O co mu chodzi? Na dworze słońce skryło się za chmurami. Usiadłam na trawie zastanawiając się co dalej robić. Naprawdę mi na nim zależy. Nagle sobie przypomniałam, że Harry mówił o moich rodzicach. To musi być to. On chce, żebym powiedziała wszystkim, że jesteśmy ze sobą. Po ostatnich wydarzeniach... Z kieszeni spodni wyjęłam komórkę i wpisałam numer taty.
- Halo? - usłyszałam niski głos ojca.
- Cześć tato.
- Cześć Alice. Coś się stało skarbie? Przepraszam, że wczoraj nie zadzwoniliśmy wieczorem, ale byliśmy zmęczeni podróżą.
- Właściwie to dużo. Kiedy wracacie?
- Dzisiaj jest środa, więc 11 sierpnia powinniśmy wrócić...
- Czyli w sobotę?
- Tak. Ali, chciałaś mi coś powiedzieć?
- Chciałam ci kogoś przedstawić tato. Bardzo mi na nim zależy i mam nadzieję, że będziesz dla niego miły...
- Kochasz go?
- Oczywiście. On jest dla mnie wszystkim. Zrobię wszystko aby z nim być...
- Jest warty tego?
- TATO! Każda sekunda mojego życia to on! Jest całym moim życiem i pójdę za nim nawet na koniec świata...
- Kto to jest?
- Harry Styles...
- Alice! Czego nie mówisz od razu? Przecież to świetny chłopak!
Nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę...

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział :)
    Szczególnie ta scena z Hazzą i Alice :D
    I jak w końcu będzie się nazywał kot? :D Powiedz, że MARCHEWA !!! xp
    No i zapowiada się, że Harry zaprzyjaźni się ze swoim przyszłym teściem ;D

    Dodawaj szybko kolejny, Wariatko ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny, czekam na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem za tym, żeby kot nazywał się Marchewa xd
    Coś widzę, że nie będę już jedyną komentatorką ;)
    Świetny rozdział i nie mogę doczekać się kolejnego :) A ja chciałam zaprosić Cię na mojego nowego bloga (tym razem samodzielnego) o Justinie: past-justin-bieber-fanfiction.blogspot.com
    Pozdrawiam :) xx

    OdpowiedzUsuń