piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 29. Fałszywy przyjaciel cz.1

* oczami Alice.
Zaskoczona odwróciłam się. Za moimi plecami stał Harry. Z wrażenia upuściłam telefon. Po chwili znalazłam się w ramionach Loczka.
- Dziękuję. Kocham cię, Skarbie. - powiedział i pocałował mnie, a ja poczułam jego łzy na swoim policzku.
- Alice? Jesteś tam jeszcze? - usłyszałam głos Taty dobiegający z telefonu. Kurde. Kompletnie o nim zapomniałam. W ostatniej chwili uwolniłam się z uścisku chłopaka i chwyciłam za telefon.
- Tak. Jestem Tato. Harry mnie zaskoczył i upuściłam telefon. - zaczęłam tłumaczyć się Ojcu.
- Spokojnie, Alice. Wiem, że przy takim ciachu można stracić głowę... - spojrzałam na Harry'ego, który wszystko słyszał. Widziałam jak powoli robi się czerwony.
- Tato! Wiesz, że Harry cię słyszy?
- Domyślam się. Ale to w
końcu gwiazda, Alice. Musisz zachować trzeźwy umysł. Paparazzi są wszędzie. Skoro z nim jesteś, musisz liczyć się z konsekwencjami...
- Kocham cię, Tato. Mam nadzieję, że mimo wszystko szanujesz mój wybór.
- Alice...zawsze będę szanował każdą decyzję jaką w życiu podejmiesz. Jesteś moją Córką. Jeśli będziesz widziała swoją przyszłość z Harry'm, będę traktował go jak własnego syna.
- Naprawdę? - powiedziałam zaskoczona. Harry siedział koło mnie jakby nie wierzył w to co słyszy.
- Tak, Słońce. Zasługujesz na szczęście w życiu. Wiesz co? Ktoś chce z tobą pogadać...- usłyszałam jak Tata podaje komuś telefon.
- Cześć, Alice. - zamarłam. Tak dawno nie słyszałam jego głosu...
- Jeremy!!! Tak dawno cię nie widziałam...
- Wiem...już niedługo mnie zobaczysz. Wracam razem z rodzicami do domu.
- To cudownie. Nie mogę się doczekać...
- Ja też. Jednak na razie muszę kończyć, bo muszę pomóc rodzicom. Nie masz nic przeciwko?
- Nie...w końcu niedługo porozmawiamy sobie. Do zobaczenia.
- Cześć.
Ledwie skończyłam
rozmowę, znowu trafiłam w ramiona Harry'ego.
- Och....Alice. Czy to wszystko jest prawdą?
- Tak, Harry. Chciałam cię przeprosić...
- Czy ty myślisz, że ja byłem na ciebie obrażony?
- No...tak. Sam przecież powiedziałeś...
- Alice...ja liczyłem na to, że mnie pocałujesz...
- Harry!
- Ale dobrze się składa, że ten pomysł wpadł ci do głowy. Nie chcę ukrywać się w cieniu...
- Ja też, Harry. Kocham cię i nic tego nie zmieni...
W tej chwili zapomniałam o wszystkim. Nasze usta złączyły się w jedność. Jego ręce wędrowały po moich plecach, a ja bawiłam się jego lokami. Po chwili Loczek odsunął się ode mnie.
- Ej, gołąbki! Przypominam wam, że wszystko widać. - usłyszałam. Odwróciłam się i zobaczyłam Louisa siedzącego przed moim domem. Kurde.
- Cześć, Louis. Długo tak siedzisz? - zapytał Harry.
- Parę minut. Nie chciałem wam przerywać. Tak ładnie razem wyglądacie...
- Może wejdziesz? - zaproponowałam.
- Jasne. A tak w ogóle macie coś do jedzenia? - pytał chłopak idąc za nami do kuchni.
- Tak, właśnie zrobiłem śniadanie. - odpowiedział Hazza. - Co tutaj robisz?
- Chciałem sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wczoraj nie odbierasz telefonu...
- Kompletnie o nim zapomniałem... - powiedział zaskoczony chłopak.
- Chciałem ci też przypomnieć, że dzisiaj wyjeżdżamy...
- Co?! Myślałam, że... - zaczęłam.
- Widzę, że nie tylko Harry stracił głowę...- odparł Lou zaskoczony obrotem wydarzeń.
- W każdym razie...Alice jedziesz z nami... - mówił Harry zjadając swojego naleśnika.
- Ale ja mam pracę...
- Przecież masz urlop... - przerwał mi Loczek.
- Nie do końca to prawda...
- To znaczy?
- Mój szef to tyran. Codziennie muszę wysyłać artykuł do wydawnictwa, chociaż mam urlop. Normalnie muszę pracować po godzinach...
- Wymyślimy coś. - powiedział Louis. - Teraz musimy się spakować i pożegnać. Twój szef poradzi sobie bez Ciebie...
Kiedy skończyliśmy śniadanie, Harry pojechał z Louisem do swojego domu. Ja zostałam sama z mnóstwem wspomnień z ostatnich dni i pustą walizką, którą miałam spakować. Gdy wróciłam na górę do swojego pokoju przypomniałam sobie o jednym. Muszę koniecznie porozmawiać z Nathan'em.

* oczami Jessiki.
Gdy Louis wyszedł z mojego pokoju, razem z Liam'em zabrałam się za pakowanie. Właściwie to Liam pakował moje rzeczy.
- Jess, co chcesz zabrać?
- Nie wiem. Najchętniej zabrałabym wszystko...
- Przecież wiesz, że możemy mieć tylko po jednej walizce na osobę. - odparł Liaś. Wiedział jak trudno jest rozstać się z czymś co tak bardzo kochasz. Zwłaszcza gdy dopiero wróciłeś...
- Jess, ja mam tak od kilku lat...
- Wiem. Dlatego podziwiam Cię za to, że dajesz sobie z tym radę.
Gdy zdecydowałam się po godzinie co mam spakować, Liam szczęśliwy wyszedł z pokoju. Gdy walizka była w połowie pełna, chłopak wrócił ze szklankami i sokiem.
- A gdzie ty byłeś po ten sok? W Hiszpanii? - żartowałam.
- Przez okno zobaczyłem Harry'ego.
- I?
- Był szczęśliwy jak niemowlę...
- Żartujesz? - pytałam zaskoczona.
- Wcale nie.
- No to Hazza zakochał się na dobre...
- Lou powiedział, że przyjdą gdy ich walizki wylądują w autobusie.
- To dobrze. Styles nie może się już doczekać...
- A widziałaś jak on się do niego przytula?
- Tak. Przecież Harry to kocia mama...
- Przez całą noc mnie budził...
- Było wygonić Styles'a z pokoju...
- Nie miałem serca, aby to zrobić. Tak się na mnie patrzył... - żartował Liam siadając na łóżku obok mnie. - Zabierasz go ze sobą?
- A mogę? - zapytałam zaskoczona.
- Jasne. Tylko musisz go pilnować...
- Może tak zrobię...przynajmniej będę miała kogoś do towarzystwa.
- A ja? Już ci nie wystarczam?
- Ty będziesz ciągle zajęty... - powiedziałam patrząc Liam'owi prosto w oczy.
- Obiecuję, że zawsze znajdę dla ciebie czas... - powiedział chłopak, a nasze usta połączyły się w gorącym pocałunku.
Niestety dźwięk telefonu przerwał nam i Liam wyszedł z mojego pokoju. Słyszałam jak znosi moją walizkę, gdy odebrałam telefon.
- Tak? - zapytałam.
- Cześć, Jess. To ja Lily. Mogłabyś się spotkać?
- Jasne. Mam czas do 15:00.
- To świetnie. Przyjdź pod budynek biblioteki. - powiedziała zadowolona dziewczyna.
- O której?
- Za godzinę. - odparła i rozłączyła się tak szybko, że nie zdążyłam nic powiedzieć.
Dlaczego akurat tam? Pytania kłębiły się w mojej głowie. Sięgnęłam po szklankę pełną soku i wypiłam całą. Przeczuwałam, że coś przede mną ukrywa...Ale wtedy nie wiedziałam, że to zakończy naszą przyjaźń.

* oczami Sophie.
Te dzieciaki zaczynają mnie wkurzać. Po prostu ich nie lubię. Jedyny normalny z tego towarzystwa wydaje się Zayn. Przynajmniej tak wygląda. Jessica i te jej przyjaciółki wkurzają mnie. Cały czas psują moje plany. Gdyby nie one chłopak byłby dawno mój. Muszę to zrobić... Stałam przed budynkiem lokalnej gazety. Pewnie będą zadowoleni. Ruszyłam do drzwi, gdy usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
- Cześć, Tato.
- Sophie. Jak ci idzie?
- Fantastycznie. Właśnie załatwiam chłopakom wywiad...
- Naprawdę? Nie podoba mi się ten pomysł...Jerry powiedział, że masz się trzymać planów.
- Teraz ja decyduję o wszystkim. Jeśli będę chciała skandalu to go zrobię...
- Sophie! Opanuj się! Czy ty kompletnie zgłupiałaś? Chcesz ich zniszczyć? Jerry zabije cię...
- Mam to gdzieś. - powiedziałam i rozłączyłam się. Jeszcze wszyscy zobaczą do czego jestem zdolna. Gdy otworzyłam drzwi, przywitał mnie młody ochroniarz.
- Dzień dobry. Pani była umówiona?
- Nie. Ale mam newsa dla redaktora naczelnego. Na pewno spodoba mu się...

* oczami Nathan'a.
Wiedziałem, że po wczorajszych wydarzeniach Alice będzie chciała ze mną porozmawiać. Siedziałem cały ranek w pokoju i zastanawiałem się co jej powiem. Kiedy numer Alice zobaczyłem na wyświetlaczu, położyłem telefon na parapecie. Nie chciałem z nią rozmawiać. Jeszcze nie teraz. Patrzyłem jak dziewczyna próbuje się do mnie dodzwonić. Kiedy dała sobie spokój, spojrzałem na
wyświetlacz. Miałem dziesięć nieodebranych połączeń. Nagle ktoś znowu zaczął dzwonić. Tym razem to był Ojciec.
- Cześć. - powiedziałem.
- Nathan! Musisz powstrzymać Sophie! Ona chce zrobić skandal...
- Wiesz gdzie jest? - zapytałem przerażony.
- Nie. Ale mam nadzieję, że pojechała do lokalnej gazety.
- Spróbuję ją zatrzymać... - powiedziałem i rozłączyłem się. - Spróbuję...

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział 28. ,, Wszystko czego potrzebuję to twoja miłość...''

      Cześć! Oto kolejny rozdział ;) Przepraszam, że taki krótki. Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie xd Kolejny rozdział pojawi się wkrótce ;P Oto piosenka, która mnie natchnęła : RBD - My Philosophy
***



    *oczami Alice.
Jak co dzień rano promienie słońca wpadały przez okno mojego pokoju budząc mnie z głębokiego snu. Powoli
otworzyłam oczy. Jednak coś było nie tak. Ktoś tu był.
- Dzień dobry, kochanie! - powiedział Harry.
No tak. A myślałam, że to był tylko sen. Harry leżał na łóżku obok mnie, obserwując każdy mój ruch. Na sobie miał już suche i wyprasowane ubranie. Kiedy on to zrobił? Nagle na policzku poczułam ciepłą dłoń chłopaka.
- Dzień dobry. Harry...co tutaj robisz?
Po chwili zdałam sobie sprawę, że leżę całkowicie odkryta w koszulce na ramiączkach i majtkach. Gwałtownie przykryłam się kołdrą, zasłaniając się przed nim. Harry leżał zaskoczony.
- Przepraszam...trochę mnie zaskoczyłeś. Długo tutaj tak siedzisz?
- Nie...gdzieś około godziny.
- Dlaczego mnie nie obudziłeś?
- Tak ładnie spałaś, że nie chciałem cię budzić.
No tak. Pewnie chrapałam. On mi nigdy tego nie powie. Poczułam, że robię się cała czerwona na twarzy. On leży tak blisko mnie... Nie. Muszę się odsunąć od niego. Niestety leżałam na krawędzi łóżka, więc pozostało mi tylko jedno.
- Możesz się przesunąć? - zapytałam.
- Nie.
Trudno. Pożałuje, że się nie przesunął... Nagle zaczęłam spychać Harry'ego z łóżka. Jednak mi się nie udało. Harry znowu był blisko mnie, a ja leżałam na brzegu łóżka.
- Tak łatwo nie pozbędziesz się mnie...
- Nie! Harry! Zaraz obydwoje spadniemy z łóżka...
- Trudno...
Po chwili leżałam na podłodze, a Harry obok mnie. Gdy zrozumiałam co zamierza Hazza zrobić, było już za późno. Harry położył się na mnie i zaczął mnie namiętnie całować. Jeden pocałunek...drugi... Zrobiło się naprawdę gorąco. Bardzo gorąco... Jego ręce zaczęły wędrować po moim ciele...
- Harry, przestań...
- Dlaczego?
- Za szybko... Jeszcze nie teraz... - Loczek trochę zawiedziony zszedł ze mnie, a ja w końcu mogłam normalnie usiąść.
- Rozumiem.
- Chociaż z drugiej strony... - Harry jak na zawołanie przysunął się i mnie pocałował.
- Tylko raz? - zapytałam zawiedziona.
- Tak. Musisz się ogarnąć, a ja zrobić śniadanie.
- Okay. Czyżbym wyczuwała od ciebie żel pod prysznic mojego taty? - powiedziałam teraz, chociaż już wcześniej poczułam ten zapach.
- Oczywiście...a ten prysznic z hydromasażem w łazience twojego brata jest cudowny...
- Widzę, że czujesz się tu jak u siebie w domu.
- To chyba dobrze? Jak myślisz Alice? Twoi rodzice mnie polubią?
- No na pewno...skoro nie będę musiała prasować ci rzeczy. - odparłam wybuchając śmiechem.
- To nie jest wcale takie śmieszne... - powiedział Harry udając obrażonego. - A teraz wybacz... muszę pościelić twoje łóżko i zrobić śniadanie. Wynocha do łazienki!
- Już dobrze, nie złość się tak kopciuszku! - krzyknęłam zamykając za sobą drzwi łazienki.
- Alice!  Nie radzę ci wychodzić z tej łazienki!!! - krzyczał Hazza próbując otworzyć drzwi, a ja siedziałam na brzegu wanny śmiejąc się z Loczka.
*oczami Jessiki.
Rano o  godzinie 8:00 bliźniaczki spakowały się i pojechały do swojego domu. Za godzinę musiały wrócić do pracy. Niestety żadnej z nich szef nie zgodził się na dłuższy urlop. My też mieliśmy dzisiaj wyjechać.
- Tutaj jesteś! - powiedział zaskoczony Liam. - Co robisz?
- Zastanawiam się...
- Nad czym? - zapytał chłopak rozglądając się po moim pokoju.
- Jak go nazwać... - koło mojej nogi siedział kotek. Liam wziął przytulił kociaka, który od razu zaczął mruczeć.
- Sam nie wiem... Może zapytasz Harry'ego? On uwielbia koty...
- Miałam kilka pomysłów...
- Jakie?
- Myślałam nad Liam'em, ale...
- Jess, czy ty masz obsesje?
- No coś ty...po prostu byłoby zabawnie.
- Taa... "Liam, co dzisiaj robiłeś? Ohhh...przepraszam kochanie. To było do kota."
- Obraziłbyś się?
- Nie, skądże...
- To co proponujesz?
- Na pewno nie James...
- Okay. To może Mio, Rico, Tolly, Billy lub Gwin?
- Podoba mi się Mio i Rico...
Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. To był Louis. Przyszedł zobaczyć czy wiemy co z Harry'm. Niestety nie dawał znaku od wczoraj, więc Lou był zawiedziony.
- Trudno...zaraz do niego napiszę - powiedział.
- Lou...co byś powiedział gdybym nazwała kota twoim imieniem? - chłopak zaskoczony popatrzył się na mnie.
- Odbiło ci? Już lepiej nazwij go Marchewka...
- Przecież Jess nie nazwie kota Carrot. - odparł rozbawiony Liam.
- A jakie mieliście inne propozycje? - pytał ciekawski Lou.
- Jess miała pomysł nazwać go Liam ale wybiłem jej to z głowy.
- Oprócz tego miałam inne imiona...
- Jakie?
- Mio, Rico, Tolly, Billy i Gwin...
- Rico jest fajne. - odparł Louis. - Ale mam inny pomysł...


W tym samym czasie...
                           *oczami Alice.
Gdy wyszłam z łazienki cały pokój był posprzątany. Kiedy on to zrobił? Kiedy byłam gotowa, zeszłam do kuchni, aby sprawdzić co robi Harry.
- Tutaj jesteś...- powiedziałam, widząc Loczka w kuchni szykującego śniadanie.
- Robię naleśniki. Miałaś nie wychodzić z łazienki.
- No wiesz...mam przesiedzieć cały dzień w łazience?
- Wystarczy, że przeprosisz...
- Przepraszam.
- To się nie liczy - odparł chłopak. - Musisz być bardziej przekonująca...
- Co mam zrobić? - zapytałam.
- Gdybyś mnie kochała, to wiedziałabyś co zrobić...
- Harry!Ja cię kocham!!!
- To wiesz co masz zrobić.
Zrezygnowana wyszłam z kuchni. O co mu chodzi? Na dworze słońce skryło się za chmurami. Usiadłam na trawie zastanawiając się co dalej robić. Naprawdę mi na nim zależy. Nagle sobie przypomniałam, że Harry mówił o moich rodzicach. To musi być to. On chce, żebym powiedziała wszystkim, że jesteśmy ze sobą. Po ostatnich wydarzeniach... Z kieszeni spodni wyjęłam komórkę i wpisałam numer taty.
- Halo? - usłyszałam niski głos ojca.
- Cześć tato.
- Cześć Alice. Coś się stało skarbie? Przepraszam, że wczoraj nie zadzwoniliśmy wieczorem, ale byliśmy zmęczeni podróżą.
- Właściwie to dużo. Kiedy wracacie?
- Dzisiaj jest środa, więc 11 sierpnia powinniśmy wrócić...
- Czyli w sobotę?
- Tak. Ali, chciałaś mi coś powiedzieć?
- Chciałam ci kogoś przedstawić tato. Bardzo mi na nim zależy i mam nadzieję, że będziesz dla niego miły...
- Kochasz go?
- Oczywiście. On jest dla mnie wszystkim. Zrobię wszystko aby z nim być...
- Jest warty tego?
- TATO! Każda sekunda mojego życia to on! Jest całym moim życiem i pójdę za nim nawet na koniec świata...
- Kto to jest?
- Harry Styles...
- Alice! Czego nie mówisz od razu? Przecież to świetny chłopak!
Nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę...

wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział 27. Prawdziwa miłość, to nasza miłość.

   Hej. No i macie kolejny rozdział ;P Co sądzicie? Harry i Alice pasują do siebie? Piszcie :) 
Szczęśliwego Nowego Roku!!!!   
Jeszcze piosenka:
Parachute - Kiss Me Slowly
 ***
                                        
                                  *oczami Jessiki.
- Fajnie jest tak poleżeć i nic nie robić... - powiedziałam do Liam'a.
Harry o 15:00 pojechał do Alice, więc chłopcy przyszli do mnie na obiad. Po obiedzie wszyscy się rozdzielili. Lili i Emily chciały trochę poimprezować, zanim pójdą do pracy, więc kilku chłopaków poszło z nimi. Sophie była zajęta pracą, a ja z
Liam'em, Zayn'em, Nathan'em i Sarą siedzieliśmy w ogrodzie na kocach.
- Jest super. - odpowiedział Zayn. - Trochę poleniuchować przed powrotem do pracy...
- Taa...- dodał Liam.
- Ale przecież dla was to nie jest tylko praca...- odparłam.
- No tak, ale te fanki...naprawdę czasem nas wykańczają...- powiedział Nathan.
Tutaj Liam zaczął opowiadać jak na lotnisku czekał na nich tłum fanek, które rzuciły się na nich. Każda chciała mieć cząstkę któregoś z nich. Liam'owi wyrwały kubek z ręki, a jedna z dziewczyn ciągnęła go za ucho. Harry'ego ciągnęły za loki, a Louis'owi podarły bluzkę. Na szczęście ochrona ich uratowała wyciągając z tego tłumu. Gdy Liam skończył opowiadać, wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Nagle zaczęła dzwonić moja komórka. Na wyświetlaczu zobaczyłam numer Alice.
- Tak? - zapytałam.
- JESS! Pomocy! Nie wiem co robić...
- Coś się stało?
- Tragedia...wiesz, że Harry u mnie jest?
- Tak...Zayn mi powiedział...
- Chodzi o to, że wylałam na niego wino i on teraz siedzi na górze w łazience. Zupełnie nie wiem co mi odbiło! Co mam zrobić?
- A co teraz robisz?
- Właśnie próbuje ogarnąć ten bałagan, który narobiłam...
- Alice, zostaw to i leć do niego. Na pewno potrzebuje bardziej twojej pomocy, niż twojego sprzątania na dole.
- Dzięki, już sama nie wiedziałam co mam robić...
- No leć tam i mu pomóż! Chyba wiesz, że pewnie siedzi tam rozebrany...
- Ohh...zamknij się, Jess!

Nagle Alice się rozłączyła. Wszyscy siedzieli czekając newsa, którego dla nich miałam.
- Może potrzymam was trochę w niewiedzy? - zapytałam.
- Nieee!
- Tylko nie to!!! - wszyscy dookoła mnie zaczęli krzyczeć.
- Okey. Alice wylała na Harry'ego wino. On siedział w łazience, a Alice próbowała posprzątać bałagan. Tak naprawdę od początku wiedziała, że musi tam pójść i mu pomóc. Potrzebowała tylko motywacji...
- Uuuuu...zdaje się, że będzie tam gorąco...- powiedziała Sara.
- Na pewno. Harry szaleje na jej punkcie...- odpowiedział Zayn. - Już chyba każdy o tym wie...
Siedzieliśmy chwilę ciszy, gdy nagle coś mi się przypomniało: - Hej, gdzie jest Nathan? Przed chwilą jeszcze tu był...
- Nie wiem...może wrócił do domu? - powiedział Liam.
- Miejmy nadzieję...- powiedziałam, chociaż już wiedziałam, że go tam nie ma.



W tym samym czasie...


                                  *oczami Alice.
- Harry! Wszystko w porządku? Gdzie jesteś?
- Tutaj! - krzyknął Harry wyglądając z łazienki w moim pokoju.
Nagle zrobiłam się cała czerwona. Harry stał w mojej łazience bez koszulki. Chyba zaraz padnę ze szczęścia!!!
- Coś nie tak? - zapytał zawstydzony Hazza. Całe spodnie też miał mokre. Widać zamoczył je, gdy próbował wyprać bluzkę.
- Nie...tylko spodnie masz mokre...
- Ohhh... - popatrzył na mnie zawstydzony. - Widać, że nie umiem prać. Mogłabyś mi pomóc?
Boże!!! On miał tylko włosy suche. Harry stoi bez koszulki, cały

mokry w mojej łazience!!!
- Dobra, muszę się opanować - powiedziałam sobie w myślach.
Weszłam do łazienki i stanęłam obok wanny pełnej do połowy i mnóstwem piany.
- No, chyba naprawdę nie dawałeś sobie rady... - powiedziałam i spojrzałam na niego. - Skoro mam ci wyprać koszulkę, to może spodnie też? W końcu masz całe mokre. 

- Okey... - powiedział i zaczął rozpinać spodnie.
- Może jednak nie tutaj? - powiedziałam szybko zanim zacznie zsuwać spodnie. - I poszukaj sobie czegoś na zmianę...
Gdy Harry wyszedł, zabrałam się za poplamioną koszulkę.
Jednak wystarczyło trochę więcej odplamiacza i od razu plama znikła. Gdy płukałam bluzkę w misce, w drzwiach łazienki pojawił się Harry z zawiniętym w pasie ręcznikiem.
- Proszę. - podszedł i podał mi spodnie.
Wzięłam je od niego i wrzuciłam do wanny. Nagle poczułam, że Harry mnie złapał w pasie i już wiedziałam co chce zrobić.

- Nie! Harry! Zostaw!!!
Po chwili znalazłam się w wannie i kaszlałam, ponieważ zachłysnęłam się wodą. Nie spodziewałam się tylko, że Harry wskoczy tam za mną. Woda sięgała teraz po brzegi wanny.
- Harry!!!ZABIJE CIĘ!!! - powiedziałam i zaczęłam chlapać. Teraz miał nawet włosy mokre. Nagle
Harry złapał mnie za ręce i unieruchomił mnie.
- Koniec tej zabawy...Zobacz! Cała łazienka jest mokra. - odparł i wskazał głową na ścianę obok wanny. Prawie cała była mokra. Rodzice mnie zabiją...
- Kurde! - odparłam. - Muszę to posprzątać... - próbowałam wyjść z wanny, ale Harry trzymał mnie dalej.
- Myślisz, że tak łatwo cię puszczę?
- Tak...
- No to się przeliczyłaś... - odparł Harry i przysunął się bliżej.
Nagle poczułam, jego usta na mojej szyi i na policzku. Gdy nasze usta się złączyły, kompletnie odleciałam. Oprócz bielizny Harry nie miał nic na sobie. Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę patrząc się w swoje oczy.
- Trochę zimno się tutaj zrobiło... - powiedziałam.
Harry bez słowa wstał i wyszedł sięgając po ręcznik. Gdy skończył się wycierać, zawiązał ręcznik w pasie i wyszedł z łazienki. Po chwili wrócił z mokrymi gaciami. Ja stałam już ubrana w szlafrok. Harry dał mi dość dużo czasu bym się
przebrała.
- Włóż je do pralki. - powiedziałam, wycierając  podłogę.

W środku znajdowały się już ubrania Harry'ego i moje. Jejku! Nasze ubrania prały się razem! Nie. Muszę się w końcu ogarnąć. Może jakiś psychiatra mnie przyjmie.
- W pokoju na końcu korytarza powinieneś znaleźć jakieś ubranie. - Harry wychodząc z łazienki popatrzył się zalotnie i uśmiechnął.
- Okay...
Ja tu chyba zwariuje z nim. Gdy skończyłam sprzątać, wróciłam do pokoju, żeby się przebrać. Ubrana poszłam szukać Harry'ego.
Loczek siedział w salonie pijąc herbatę.
- Myślałem, że już nigdy nie przyjdziesz! - powiedział Harry, udając zirytowanego.
Gdy go zobaczyłam, padłam ze śmiechu. Harry miał na sobie spodnie mojego brata i moją brązową bluzę z One Direction. Wyglądał naprawdę seksownie i zabawnie. Bluza była wielka, jednak na Harry'ego była troszeczkę za duża. Z tyłu był napis : One Direction, a z przodu wielki napis: I <3 Harry Styles.
- Nie wiedziałam, że ty tak od zawsze mnie kochasz! - odparł rozbawiony Harry.
Usiadłam obok niego na kanapie. Harry objął mnie ramieniem i podał mi kubek z herbatą.
- Dzięki. - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek. Była 19:00. Kto to mógł być? Podeszłam do drzwi i otworzyłam. Za drzwiami stał Nathan.
- Cześć! - powiedział i przytulił mnie.
- Nathan, co ty tu robisz? - odparłam zaskoczona.
- Przyszedłem zobaczyć czy u ciebie wszystko w porządku.
- Alice? Wszystko w porządku? - usłyszałam głos Harry'ego z salonu.
- Tak...to tylko Nathan.
Po chwili usłyszałam kroki zbliżającego się Harry'ego. Chłopak podszedł do mnie i objął mnie w pasie.
- Cześć Nathan. Wszystko w porządku?
- Tak. Wpadłem zobaczyć czy u Alice wszystko w porządku. A tak poza tym fajna bluza Harry.
- Dzięki. Może wejdziesz?
- Nie. Dzięki. Może zostawię was samych.
Nathan odwrócił się i odszedł. Harry popatrzył się i wrócił do salonu.
- Alice, chodź. Nie ma sensu iść za nim...
Gdy wróciłam do salonu Harry leżał na kanapie i spał. Właściwie to nie wiem ile czasu spędziłam stojąc pod drzwiami i patrząc się w ciemność. Przykryłam Harry'ego kocem i wróciłam do pokoju. W łazience pralka przestała chodzić, więc rozwiesiłam pranie i położyłam się spać mając przed oczami widok Harry'ego w samym ręczniku.