piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 29. Fałszywy przyjaciel cz.1

* oczami Alice.
Zaskoczona odwróciłam się. Za moimi plecami stał Harry. Z wrażenia upuściłam telefon. Po chwili znalazłam się w ramionach Loczka.
- Dziękuję. Kocham cię, Skarbie. - powiedział i pocałował mnie, a ja poczułam jego łzy na swoim policzku.
- Alice? Jesteś tam jeszcze? - usłyszałam głos Taty dobiegający z telefonu. Kurde. Kompletnie o nim zapomniałam. W ostatniej chwili uwolniłam się z uścisku chłopaka i chwyciłam za telefon.
- Tak. Jestem Tato. Harry mnie zaskoczył i upuściłam telefon. - zaczęłam tłumaczyć się Ojcu.
- Spokojnie, Alice. Wiem, że przy takim ciachu można stracić głowę... - spojrzałam na Harry'ego, który wszystko słyszał. Widziałam jak powoli robi się czerwony.
- Tato! Wiesz, że Harry cię słyszy?
- Domyślam się. Ale to w
końcu gwiazda, Alice. Musisz zachować trzeźwy umysł. Paparazzi są wszędzie. Skoro z nim jesteś, musisz liczyć się z konsekwencjami...
- Kocham cię, Tato. Mam nadzieję, że mimo wszystko szanujesz mój wybór.
- Alice...zawsze będę szanował każdą decyzję jaką w życiu podejmiesz. Jesteś moją Córką. Jeśli będziesz widziała swoją przyszłość z Harry'm, będę traktował go jak własnego syna.
- Naprawdę? - powiedziałam zaskoczona. Harry siedział koło mnie jakby nie wierzył w to co słyszy.
- Tak, Słońce. Zasługujesz na szczęście w życiu. Wiesz co? Ktoś chce z tobą pogadać...- usłyszałam jak Tata podaje komuś telefon.
- Cześć, Alice. - zamarłam. Tak dawno nie słyszałam jego głosu...
- Jeremy!!! Tak dawno cię nie widziałam...
- Wiem...już niedługo mnie zobaczysz. Wracam razem z rodzicami do domu.
- To cudownie. Nie mogę się doczekać...
- Ja też. Jednak na razie muszę kończyć, bo muszę pomóc rodzicom. Nie masz nic przeciwko?
- Nie...w końcu niedługo porozmawiamy sobie. Do zobaczenia.
- Cześć.
Ledwie skończyłam
rozmowę, znowu trafiłam w ramiona Harry'ego.
- Och....Alice. Czy to wszystko jest prawdą?
- Tak, Harry. Chciałam cię przeprosić...
- Czy ty myślisz, że ja byłem na ciebie obrażony?
- No...tak. Sam przecież powiedziałeś...
- Alice...ja liczyłem na to, że mnie pocałujesz...
- Harry!
- Ale dobrze się składa, że ten pomysł wpadł ci do głowy. Nie chcę ukrywać się w cieniu...
- Ja też, Harry. Kocham cię i nic tego nie zmieni...
W tej chwili zapomniałam o wszystkim. Nasze usta złączyły się w jedność. Jego ręce wędrowały po moich plecach, a ja bawiłam się jego lokami. Po chwili Loczek odsunął się ode mnie.
- Ej, gołąbki! Przypominam wam, że wszystko widać. - usłyszałam. Odwróciłam się i zobaczyłam Louisa siedzącego przed moim domem. Kurde.
- Cześć, Louis. Długo tak siedzisz? - zapytał Harry.
- Parę minut. Nie chciałem wam przerywać. Tak ładnie razem wyglądacie...
- Może wejdziesz? - zaproponowałam.
- Jasne. A tak w ogóle macie coś do jedzenia? - pytał chłopak idąc za nami do kuchni.
- Tak, właśnie zrobiłem śniadanie. - odpowiedział Hazza. - Co tutaj robisz?
- Chciałem sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wczoraj nie odbierasz telefonu...
- Kompletnie o nim zapomniałem... - powiedział zaskoczony chłopak.
- Chciałem ci też przypomnieć, że dzisiaj wyjeżdżamy...
- Co?! Myślałam, że... - zaczęłam.
- Widzę, że nie tylko Harry stracił głowę...- odparł Lou zaskoczony obrotem wydarzeń.
- W każdym razie...Alice jedziesz z nami... - mówił Harry zjadając swojego naleśnika.
- Ale ja mam pracę...
- Przecież masz urlop... - przerwał mi Loczek.
- Nie do końca to prawda...
- To znaczy?
- Mój szef to tyran. Codziennie muszę wysyłać artykuł do wydawnictwa, chociaż mam urlop. Normalnie muszę pracować po godzinach...
- Wymyślimy coś. - powiedział Louis. - Teraz musimy się spakować i pożegnać. Twój szef poradzi sobie bez Ciebie...
Kiedy skończyliśmy śniadanie, Harry pojechał z Louisem do swojego domu. Ja zostałam sama z mnóstwem wspomnień z ostatnich dni i pustą walizką, którą miałam spakować. Gdy wróciłam na górę do swojego pokoju przypomniałam sobie o jednym. Muszę koniecznie porozmawiać z Nathan'em.

* oczami Jessiki.
Gdy Louis wyszedł z mojego pokoju, razem z Liam'em zabrałam się za pakowanie. Właściwie to Liam pakował moje rzeczy.
- Jess, co chcesz zabrać?
- Nie wiem. Najchętniej zabrałabym wszystko...
- Przecież wiesz, że możemy mieć tylko po jednej walizce na osobę. - odparł Liaś. Wiedział jak trudno jest rozstać się z czymś co tak bardzo kochasz. Zwłaszcza gdy dopiero wróciłeś...
- Jess, ja mam tak od kilku lat...
- Wiem. Dlatego podziwiam Cię za to, że dajesz sobie z tym radę.
Gdy zdecydowałam się po godzinie co mam spakować, Liam szczęśliwy wyszedł z pokoju. Gdy walizka była w połowie pełna, chłopak wrócił ze szklankami i sokiem.
- A gdzie ty byłeś po ten sok? W Hiszpanii? - żartowałam.
- Przez okno zobaczyłem Harry'ego.
- I?
- Był szczęśliwy jak niemowlę...
- Żartujesz? - pytałam zaskoczona.
- Wcale nie.
- No to Hazza zakochał się na dobre...
- Lou powiedział, że przyjdą gdy ich walizki wylądują w autobusie.
- To dobrze. Styles nie może się już doczekać...
- A widziałaś jak on się do niego przytula?
- Tak. Przecież Harry to kocia mama...
- Przez całą noc mnie budził...
- Było wygonić Styles'a z pokoju...
- Nie miałem serca, aby to zrobić. Tak się na mnie patrzył... - żartował Liam siadając na łóżku obok mnie. - Zabierasz go ze sobą?
- A mogę? - zapytałam zaskoczona.
- Jasne. Tylko musisz go pilnować...
- Może tak zrobię...przynajmniej będę miała kogoś do towarzystwa.
- A ja? Już ci nie wystarczam?
- Ty będziesz ciągle zajęty... - powiedziałam patrząc Liam'owi prosto w oczy.
- Obiecuję, że zawsze znajdę dla ciebie czas... - powiedział chłopak, a nasze usta połączyły się w gorącym pocałunku.
Niestety dźwięk telefonu przerwał nam i Liam wyszedł z mojego pokoju. Słyszałam jak znosi moją walizkę, gdy odebrałam telefon.
- Tak? - zapytałam.
- Cześć, Jess. To ja Lily. Mogłabyś się spotkać?
- Jasne. Mam czas do 15:00.
- To świetnie. Przyjdź pod budynek biblioteki. - powiedziała zadowolona dziewczyna.
- O której?
- Za godzinę. - odparła i rozłączyła się tak szybko, że nie zdążyłam nic powiedzieć.
Dlaczego akurat tam? Pytania kłębiły się w mojej głowie. Sięgnęłam po szklankę pełną soku i wypiłam całą. Przeczuwałam, że coś przede mną ukrywa...Ale wtedy nie wiedziałam, że to zakończy naszą przyjaźń.

* oczami Sophie.
Te dzieciaki zaczynają mnie wkurzać. Po prostu ich nie lubię. Jedyny normalny z tego towarzystwa wydaje się Zayn. Przynajmniej tak wygląda. Jessica i te jej przyjaciółki wkurzają mnie. Cały czas psują moje plany. Gdyby nie one chłopak byłby dawno mój. Muszę to zrobić... Stałam przed budynkiem lokalnej gazety. Pewnie będą zadowoleni. Ruszyłam do drzwi, gdy usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
- Cześć, Tato.
- Sophie. Jak ci idzie?
- Fantastycznie. Właśnie załatwiam chłopakom wywiad...
- Naprawdę? Nie podoba mi się ten pomysł...Jerry powiedział, że masz się trzymać planów.
- Teraz ja decyduję o wszystkim. Jeśli będę chciała skandalu to go zrobię...
- Sophie! Opanuj się! Czy ty kompletnie zgłupiałaś? Chcesz ich zniszczyć? Jerry zabije cię...
- Mam to gdzieś. - powiedziałam i rozłączyłam się. Jeszcze wszyscy zobaczą do czego jestem zdolna. Gdy otworzyłam drzwi, przywitał mnie młody ochroniarz.
- Dzień dobry. Pani była umówiona?
- Nie. Ale mam newsa dla redaktora naczelnego. Na pewno spodoba mu się...

* oczami Nathan'a.
Wiedziałem, że po wczorajszych wydarzeniach Alice będzie chciała ze mną porozmawiać. Siedziałem cały ranek w pokoju i zastanawiałem się co jej powiem. Kiedy numer Alice zobaczyłem na wyświetlaczu, położyłem telefon na parapecie. Nie chciałem z nią rozmawiać. Jeszcze nie teraz. Patrzyłem jak dziewczyna próbuje się do mnie dodzwonić. Kiedy dała sobie spokój, spojrzałem na
wyświetlacz. Miałem dziesięć nieodebranych połączeń. Nagle ktoś znowu zaczął dzwonić. Tym razem to był Ojciec.
- Cześć. - powiedziałem.
- Nathan! Musisz powstrzymać Sophie! Ona chce zrobić skandal...
- Wiesz gdzie jest? - zapytałem przerażony.
- Nie. Ale mam nadzieję, że pojechała do lokalnej gazety.
- Spróbuję ją zatrzymać... - powiedziałem i rozłączyłem się. - Spróbuję...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz