wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział 27. Prawdziwa miłość, to nasza miłość.

   Hej. No i macie kolejny rozdział ;P Co sądzicie? Harry i Alice pasują do siebie? Piszcie :) 
Szczęśliwego Nowego Roku!!!!   
Jeszcze piosenka:
Parachute - Kiss Me Slowly
 ***
                                        
                                  *oczami Jessiki.
- Fajnie jest tak poleżeć i nic nie robić... - powiedziałam do Liam'a.
Harry o 15:00 pojechał do Alice, więc chłopcy przyszli do mnie na obiad. Po obiedzie wszyscy się rozdzielili. Lili i Emily chciały trochę poimprezować, zanim pójdą do pracy, więc kilku chłopaków poszło z nimi. Sophie była zajęta pracą, a ja z
Liam'em, Zayn'em, Nathan'em i Sarą siedzieliśmy w ogrodzie na kocach.
- Jest super. - odpowiedział Zayn. - Trochę poleniuchować przed powrotem do pracy...
- Taa...- dodał Liam.
- Ale przecież dla was to nie jest tylko praca...- odparłam.
- No tak, ale te fanki...naprawdę czasem nas wykańczają...- powiedział Nathan.
Tutaj Liam zaczął opowiadać jak na lotnisku czekał na nich tłum fanek, które rzuciły się na nich. Każda chciała mieć cząstkę któregoś z nich. Liam'owi wyrwały kubek z ręki, a jedna z dziewczyn ciągnęła go za ucho. Harry'ego ciągnęły za loki, a Louis'owi podarły bluzkę. Na szczęście ochrona ich uratowała wyciągając z tego tłumu. Gdy Liam skończył opowiadać, wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Nagle zaczęła dzwonić moja komórka. Na wyświetlaczu zobaczyłam numer Alice.
- Tak? - zapytałam.
- JESS! Pomocy! Nie wiem co robić...
- Coś się stało?
- Tragedia...wiesz, że Harry u mnie jest?
- Tak...Zayn mi powiedział...
- Chodzi o to, że wylałam na niego wino i on teraz siedzi na górze w łazience. Zupełnie nie wiem co mi odbiło! Co mam zrobić?
- A co teraz robisz?
- Właśnie próbuje ogarnąć ten bałagan, który narobiłam...
- Alice, zostaw to i leć do niego. Na pewno potrzebuje bardziej twojej pomocy, niż twojego sprzątania na dole.
- Dzięki, już sama nie wiedziałam co mam robić...
- No leć tam i mu pomóż! Chyba wiesz, że pewnie siedzi tam rozebrany...
- Ohh...zamknij się, Jess!

Nagle Alice się rozłączyła. Wszyscy siedzieli czekając newsa, którego dla nich miałam.
- Może potrzymam was trochę w niewiedzy? - zapytałam.
- Nieee!
- Tylko nie to!!! - wszyscy dookoła mnie zaczęli krzyczeć.
- Okey. Alice wylała na Harry'ego wino. On siedział w łazience, a Alice próbowała posprzątać bałagan. Tak naprawdę od początku wiedziała, że musi tam pójść i mu pomóc. Potrzebowała tylko motywacji...
- Uuuuu...zdaje się, że będzie tam gorąco...- powiedziała Sara.
- Na pewno. Harry szaleje na jej punkcie...- odpowiedział Zayn. - Już chyba każdy o tym wie...
Siedzieliśmy chwilę ciszy, gdy nagle coś mi się przypomniało: - Hej, gdzie jest Nathan? Przed chwilą jeszcze tu był...
- Nie wiem...może wrócił do domu? - powiedział Liam.
- Miejmy nadzieję...- powiedziałam, chociaż już wiedziałam, że go tam nie ma.



W tym samym czasie...


                                  *oczami Alice.
- Harry! Wszystko w porządku? Gdzie jesteś?
- Tutaj! - krzyknął Harry wyglądając z łazienki w moim pokoju.
Nagle zrobiłam się cała czerwona. Harry stał w mojej łazience bez koszulki. Chyba zaraz padnę ze szczęścia!!!
- Coś nie tak? - zapytał zawstydzony Hazza. Całe spodnie też miał mokre. Widać zamoczył je, gdy próbował wyprać bluzkę.
- Nie...tylko spodnie masz mokre...
- Ohhh... - popatrzył na mnie zawstydzony. - Widać, że nie umiem prać. Mogłabyś mi pomóc?
Boże!!! On miał tylko włosy suche. Harry stoi bez koszulki, cały

mokry w mojej łazience!!!
- Dobra, muszę się opanować - powiedziałam sobie w myślach.
Weszłam do łazienki i stanęłam obok wanny pełnej do połowy i mnóstwem piany.
- No, chyba naprawdę nie dawałeś sobie rady... - powiedziałam i spojrzałam na niego. - Skoro mam ci wyprać koszulkę, to może spodnie też? W końcu masz całe mokre. 

- Okey... - powiedział i zaczął rozpinać spodnie.
- Może jednak nie tutaj? - powiedziałam szybko zanim zacznie zsuwać spodnie. - I poszukaj sobie czegoś na zmianę...
Gdy Harry wyszedł, zabrałam się za poplamioną koszulkę.
Jednak wystarczyło trochę więcej odplamiacza i od razu plama znikła. Gdy płukałam bluzkę w misce, w drzwiach łazienki pojawił się Harry z zawiniętym w pasie ręcznikiem.
- Proszę. - podszedł i podał mi spodnie.
Wzięłam je od niego i wrzuciłam do wanny. Nagle poczułam, że Harry mnie złapał w pasie i już wiedziałam co chce zrobić.

- Nie! Harry! Zostaw!!!
Po chwili znalazłam się w wannie i kaszlałam, ponieważ zachłysnęłam się wodą. Nie spodziewałam się tylko, że Harry wskoczy tam za mną. Woda sięgała teraz po brzegi wanny.
- Harry!!!ZABIJE CIĘ!!! - powiedziałam i zaczęłam chlapać. Teraz miał nawet włosy mokre. Nagle
Harry złapał mnie za ręce i unieruchomił mnie.
- Koniec tej zabawy...Zobacz! Cała łazienka jest mokra. - odparł i wskazał głową na ścianę obok wanny. Prawie cała była mokra. Rodzice mnie zabiją...
- Kurde! - odparłam. - Muszę to posprzątać... - próbowałam wyjść z wanny, ale Harry trzymał mnie dalej.
- Myślisz, że tak łatwo cię puszczę?
- Tak...
- No to się przeliczyłaś... - odparł Harry i przysunął się bliżej.
Nagle poczułam, jego usta na mojej szyi i na policzku. Gdy nasze usta się złączyły, kompletnie odleciałam. Oprócz bielizny Harry nie miał nic na sobie. Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę patrząc się w swoje oczy.
- Trochę zimno się tutaj zrobiło... - powiedziałam.
Harry bez słowa wstał i wyszedł sięgając po ręcznik. Gdy skończył się wycierać, zawiązał ręcznik w pasie i wyszedł z łazienki. Po chwili wrócił z mokrymi gaciami. Ja stałam już ubrana w szlafrok. Harry dał mi dość dużo czasu bym się
przebrała.
- Włóż je do pralki. - powiedziałam, wycierając  podłogę.

W środku znajdowały się już ubrania Harry'ego i moje. Jejku! Nasze ubrania prały się razem! Nie. Muszę się w końcu ogarnąć. Może jakiś psychiatra mnie przyjmie.
- W pokoju na końcu korytarza powinieneś znaleźć jakieś ubranie. - Harry wychodząc z łazienki popatrzył się zalotnie i uśmiechnął.
- Okay...
Ja tu chyba zwariuje z nim. Gdy skończyłam sprzątać, wróciłam do pokoju, żeby się przebrać. Ubrana poszłam szukać Harry'ego.
Loczek siedział w salonie pijąc herbatę.
- Myślałem, że już nigdy nie przyjdziesz! - powiedział Harry, udając zirytowanego.
Gdy go zobaczyłam, padłam ze śmiechu. Harry miał na sobie spodnie mojego brata i moją brązową bluzę z One Direction. Wyglądał naprawdę seksownie i zabawnie. Bluza była wielka, jednak na Harry'ego była troszeczkę za duża. Z tyłu był napis : One Direction, a z przodu wielki napis: I <3 Harry Styles.
- Nie wiedziałam, że ty tak od zawsze mnie kochasz! - odparł rozbawiony Harry.
Usiadłam obok niego na kanapie. Harry objął mnie ramieniem i podał mi kubek z herbatą.
- Dzięki. - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek. Była 19:00. Kto to mógł być? Podeszłam do drzwi i otworzyłam. Za drzwiami stał Nathan.
- Cześć! - powiedział i przytulił mnie.
- Nathan, co ty tu robisz? - odparłam zaskoczona.
- Przyszedłem zobaczyć czy u ciebie wszystko w porządku.
- Alice? Wszystko w porządku? - usłyszałam głos Harry'ego z salonu.
- Tak...to tylko Nathan.
Po chwili usłyszałam kroki zbliżającego się Harry'ego. Chłopak podszedł do mnie i objął mnie w pasie.
- Cześć Nathan. Wszystko w porządku?
- Tak. Wpadłem zobaczyć czy u Alice wszystko w porządku. A tak poza tym fajna bluza Harry.
- Dzięki. Może wejdziesz?
- Nie. Dzięki. Może zostawię was samych.
Nathan odwrócił się i odszedł. Harry popatrzył się i wrócił do salonu.
- Alice, chodź. Nie ma sensu iść za nim...
Gdy wróciłam do salonu Harry leżał na kanapie i spał. Właściwie to nie wiem ile czasu spędziłam stojąc pod drzwiami i patrząc się w ciemność. Przykryłam Harry'ego kocem i wróciłam do pokoju. W łazience pralka przestała chodzić, więc rozwiesiłam pranie i położyłam się spać mając przed oczami widok Harry'ego w samym ręczniku.


piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 26. ,,Żyj swoimi snami i nigdy się nie budź”

Witam wszystkich! Wiem, wiem... czekaliście. Przepraszam, że aż tak długo. Trochę problemów z nauką. Ciesze się, że są święta i będę mogła to jakoś nadrobić ;) Zamierzam pisać częściej, więc następny rozdział dodam w sylwestra. No i jeszcze piosenka do rozdziału :
One Direction - Happily
***

- Jessica! Wszyscy czekają na ciebie... Możesz już schodzić! - za drzwiami usłyszałam głos. Kto to był? Nie miałam zielonego pojęcia.
- A on tam jest?
- Czeka na ciebie tak jak inni.
- A możesz mi obiecać, że nie ucieknie w ostatniej chwili?
- Nie pozwolimy mu...
- A jeśli będzie musiał odejść?
- To odejdzie... - odparł głos.
- Nie... nie pozwolę... 
- Będziesz musiała.
- Nie! Nieee!!!
Nagle poczułam coś miękkiego. To był tylko sen? Otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę, że leże w łóżku, a na dworze jest już widno. Koło mojej ręki leżał kot. Gdy kociak poczuł, że się na niego patrzę, od razu zaczął mruczeć.
- Cześć, mały. Pewnie głodny jesteś? - oczywiście odpowiedział mi głośnym miauczeniem.
- Dobrze, już cicho. Bo obudzisz Liama... - dodałam, widząc jak Liaś kręci się na łóżku. Nagle przypomniałam sobie
o wczorajszym dniu. Był w 100% cudowny. Usiadłam na łóżku, aby jak najszybciej zapomnieć o tym dziwnym śnie. Ogarnęłam się i z kotem na rękach zeszłam do kuchni. W domu było tak cicho... Nawet babcia, która zawsze jest o tej porze na nogach, jeszcze spała. Gdy w końcu nakarmiłam głodomora, wróciłam do pokoju.
- Trzeba trochę ogarnąć. - powiedziałam sobie, widząc z progu cały pokój. Zaczęłam od ubrań, które walały się po wszystkich kątach. Tak to jest, gdy dziewczyna się szykuje... Nagle potknęłam się o paczkę, która leżała na podłodze. Poskładane ubrania leżały teraz porozrzucane dookoła mnie, a ja leżałam na podłodze.
- Aauuć... - powiedziałam czując przeszywający ból w ręce. - Trochę nadwyrężona.
Na szczęście. Odwróciłam się, aby zobaczyć moją przeszkodę. Był to prezent, którego nie odpakowałam. Po chwili przypomniałam sobie, że to ten od Michaela. Chciałam od razu to wyrzucić, ale ciekawość była większa. Rozpakowałam paczkę i zobaczyłam duży album ze zdjęciami. Pod każdym zdjęciem była notatka. Widać, że się napracował. Były poukładane od początku naszej znajomości. Byłam wtedy młoda i głupia. Jak mogłam mu zaufać? Gdy tak myślałam przeglądając kolejne strony, ze środka wypadła czerwona koperta.
- Co tym razem? - zapytałam siebie w myślach zażenowana tym wszystkim. Otworzyłam kopertę i wyjęłam list.

                 
                                                Jessiko!

Nie chcesz ze mną rozmawiać, to trudno. Ale wiedz, że ten dzieciak nie da ci tyle miłości, na ile zasługujesz. Przypomnij sobie jakie namiętne noce spędzaliśmy. Jesteś piękną kobietą. Może gdy w końcu zrozumiesz swój błąd, wrócisz tam gdzie twoje miejsce... Nawet z nim nie sypiasz. Ja na pewno nie pozwoliłbym ci zasnąć. Nawet go nie stać na nic więcej niż buzi na dobranoc. Potrzebujesz mężczyzny a nie dziecka. Dalej w albumie masz dowód naszej miłości. Na końcu masz niespodziankę.


P.S. Z nikim nie miałem lepszego seksu <3


Myślałam, że eksploduje. Wkurzona podarłam list. Wiedziałam co znajdę dalej w albumie i się nie myliłam. Nasze nagie zdjęcia. To było za dużo jak dla mnie. Na końcu albumu znalazłam płytę DVD z napisem: Noc o której nie zapomnę. Jak on mógł to nagrać? Byłam wściekła. Wkurzona rzuciłam albumem o ścianę i wybiegłam z pokoju. Zamknęłam się w łazience i zaczęłam płakać. Dlaczego on mi nie da spokoju? To przez niego nie mogłam się pozbierać. Przez niego nie mogę się przełamać na coś więcej z Liam'em. Teraz miałam ochotę wyjechać stąd jak najszybciej, chociaż tutaj był mój prawdziwy dom. Rozebrałam się i weszłam do wanny. Kąpiel z olejkami zapachowymi powinna wystarczyć, abym się uspokoiła.



W tym samym czasie...
                                        *oczami Alice.
Ze snu wyrwał mnie dźwięk mojej komórki. To była mama. Czego mogła chcieć o tej porze?
- Halo? - zapytałam śpiącym głosem.
- Alice? Jeszcze śpisz? Nie uwierzysz. Jeremy się odezwał. Wrócił do USA niedawno. Powiedział, żebyśmy do niego przyjechali. Kupił mieszkanie w Los Angeles. Powiedziałam mu, że ty narazie nie możesz. Ma się z tobą niedługo skontaktować. Ja wyjeżdżam z ojcem za dwie godziny. Masz cały dom dla siebie.
- Ale mamo...
- Nie mam czasu. Zadzwonię wieczorem. Trzymaj się. Pa.

Okey. Po pierwsze mam stukniętą mamę. Po drugie mój brat wrócił. Po trzecie mam wolny dom. Co by z tym wszystkim zrobić? Na pewno będę musiała wrócić do domu i posprzątać. Ale plusem będzie to, że mogę porobić różne rzeczy. Nie mogę też zapomnieć o Harry'm. Obiecałam Nathan'owi, że z nim dzisiaj porozmawiam. Najwyżej zaproszę Harry'ego do siebie. Gdy wstałam z łóżka była 10:00. A jaki dziś dzień? Oczywiście wtorek 7 sierpnia. Zadowolona, że mam jeszcze kilka dni urlopu, zaczęłam się ubierać. Teraz współczułam Lily i Emily, które jutro musiały wracać do pracy. Spakowałam rzeczy i ruszyłam w stronę korytarza. W domu było bardzo cicho. Tylko na górze słychać było kogoś. Chwilę potem stałam przed domem oddychając świeżym powietrzem.

                   
                                        *oczami Liam'a.
Gdy wstałem Jessiki nie było w pokoju. Ale po chwili usłyszałem wodę w łazience. Pewnie się kąpie. Po wczorajszym dniu byłem taki szczęśliwy, że musiałem się powstrzymać, by nie krzyczeć z radości. Jednak głód robił swoje. Gdy się ubierałem zauważyłem na podłodze album. Podniosłem go i obok leżącą płytę. Pewnie wypadła z albumu. Wziąłem album i zszedłem na dół do kuchni. Gdy skończyłem robić kanapki siadłem w salonie z albumem. Może Jess mnie nie zabije? Ciekawość była większa niż strach przed Jess. Na pierwszych zdjęciach była ona. Roześmiana i szczęśliwa. Dalej też. Jadłem drugą kanapkę, gdy nagle zauważyłem ich wspólne zdjęcia. Czego Jess je trzyma skoro go nienawidzi? Ostro się wkurwiłem, bo na końcu były same nagie zdjęcia. O co chodzi? Skąd te zdjęcia znalazły się w jej pokoju? Michael nie może zawrócić jej w głowie. Dopiero co się zaręczyliśmy. Do albumu była dołączona płyta. Nie mogę uwierzyć w to, że album jest Jessiki. To nie może być prawda. Włożyłem płytę do

odtwarzacza i włączyłem. To już było za wiele. Przecież Jess nigdy nie pozwoliłaby na nagranie takich rzeczy. Nagle poczułem, że ktoś za mną stoi.
- Mógłbyś to wyłączyć? - powiedziała Jessica. - Michael przyniósł to wczoraj.
Jessica podeszła do telewizora, wyjęła płytę i połamała. Ze stołu zabrała album i poszła do kuchni.
- Nie wiedziałem, że byliście ze sobą tak blisko. - powiedziałem.
- Byliśmy...
- Jessica, ja naprawdę nie chciałem patrzeć. Leżał na podłodze, więc go podniosłem.
- Nic się przecież nie stało. To tylko głupie zdjęcia. Nic dla mnie nie znaczą. - odparła wyciągając zdjęcia z albumu i drąc je na kawałki. Podszedłem do niej i zabrałem jej zdjęcia.
- Liam! Oddaj mi te zdjęcia! - krzyknęła oburzona Jess.
- Nie, dopóki się nie uśmiechniesz. A zresztą nie pozwolę ci zniszczyć tych pięknych zdjęć... - odparłem.
- Liam...
- Możesz zniszczyć zdjęcia tego dupka. A resztę zostaw.
- Nie zostawię nagich zdjęć! Zwariowałeś!
- Te pozwalam ci zniszczyć. 
- No dobrze. Oddaj mi je. - odparła zdecydowanie i zabrała mi zdjęcia.
- Jedno mnie zastanawia. Myślałem, że z nikim nigdy nie byłaś...
- Myślałeś że jestem dziewicą?
- No...tak.
- Byłam głupia i młoda.
- Czego nigdy nie chciałaś ze mną się...
- Pieprzyc?
- Miałem na myśli kochać się.
- Nie mogę. Nie potrafię się przełamać. Ale w końcu się zaręczyliśmy. Chciałam spróbować dzisiaj, ale to chyba nie ma sensu... - widziałem jak coś się w niej załamuje.
- Nie, kochanie. Jak nie spróbujemy, to nigdy się nie przekonamy. Wiesz, że jestem delikatny. Jeśli ty będziesz chciała przerwać...wystarczy słowo. Kocham cię i zasługujesz na wszystkie rodzaje miłości. Ból, który on ci przyniósł odejdzie i nigdy nie wróci. - w chwili gdy mówiłem, do kuchni wszedł Harry z Louisem. 
- No nie. A ci to cały czas ze sobą... - powiedział Lou.
- A dziwisz się? Dopiero co się zaręczyli... - odparł Hazza. - Jak go nazwiecie? - dodał trzymając na rękach kota.


                                          *oczami Alice.
Tak jak myślałam. Dom był jak po huraganie. Zanim ogarnęłam cały dom minęło pół dnia. O 13:00 dostałam wiadomość od Loczka, który martwił się o mnie. Zapewniłam go, że nic mi nie jest i zaprosiłam na 16:00 na obiad. Chłopak oszalał z radości. Napisałam mu, żeby nie wyobrażał sobie za wiele. Chciałam tylko porozmawiać. Najgorszym problemem był obiad. Nie potrafiłam gotować. Na szczęście znalazłam numer do pizzerii. Pół godziny przed kolacją stałam w pokoju przed wyborem stroju. Nie wiedziałam w co się ubrać. To miała być tylko rozmowa. Zdecydowałam się na rurki, koszulę i bluzkę z flagą Wielkiej Brytanii. To był mój standardowy zestaw. Gdy usłyszałam dzwonek do drzwi, szybko zbiegłam przewracając wszystko po drodze. Za drzwiami stał Harry ubrany w marynarkę, biały t-shirt, rurki i białe convers'y.
- Wejdź.
- Dzięki. To dla ciebie. - odpowiedział i podał mi butelkę czerwonego wina. - Dodatek do obiadu.
Chłopak uśmiechnął się i przeczesał palcami grzywkę. Na jego widok zrobiłam się cała czerwona. Chciał mnie przytulić, ale mu nie pozwoliłam i natychmiast się odsunęłam. Zamiast tego wskazałam Haroldowi salon i powiedziałam, że zaraz przyjdę. Musiałam ochłonąć. Poszłam do kuchni i otworzyłam okno. Dlaczego na jego widok robię się czerwona? Gdy już ochłonęłam, wróciłam do salonu. Harry stał przy kominku i oglądał zdjęcia.
- Już?
- Tak. Siadaj. - odparłam unosząc w ręku butelkę wina. - Mógłbyś otworzyć?
- Jasne. W takich sytuacjach mężczyzna jest niezastąpiony...
- Wiem, że w ten sposób próbujesz się dowartościować Harry - odparłam.
- Taki był mój plan. - powiedział, uśmiechnął się i mrugnął do mnie okiem.
- Mógłbyś przestać patrzyć się tym zniewalającym spojrzeniem?
- O co ci chodzi?
- Nie udawaj. Zaprosiłam cię po to, aby z tobą porozmawiać. A ty patrzysz się jak sroka w gnat...- gdy wypowiadałam ostatnie słowa, Harry zachłysnął się winem.
- No dobrze, to o czym chciałaś porozmawiać? - powiedział, nakładając sobie kawałek pizzy na talerz.
- Właściwie o wszystkim. Od początku...
- No dobrze. - odpowiedział przeżuwając kawałek pizzy.
- Kiedy byliśmy mali...spotkaliśmy się w domu Jessiki. Możesz tego nie pamiętać, ale tak naprawdę to było nasze pierwsze spotkanie.
- Kompletnie zapomniałem o tym...
- Pamiętam jak się wtedy zawstydziłeś. Podałeś mi rękę i się przedstawiłeś. To było na urodzinach Jess. - po tych słowach podałam mu zdjęcie.

                                        *oczami Harry'ego.
Zaskoczony patrzyłem się na zdjęcie. Troje małych dzieciaków. Tam naprawdę spotkałem się z nią po raz pierwszy. Po środku stała Jessica, a my obok niej. Patrzyłem na młodszą i pulchniejszą Alice.
- Ślicznie wtedy wyglądałaś.
- Weź przestań. Wyglądałam jak głupek.
- Byłaś śliczna. Mogę zatrzymać to zdjęcie?
- Tak. Możemy przejść dalej?
- Oczywiście.
- Następne nasze spotkanie było wtedy przed centrum handlowym. Oczywiście, że cię poznałam.
- To dlaczego nic nie powiedziałaś?
- Bo wiedziałam, że i tak się spotkamy.
- A to z siatkami?
- To naprawdę był przypadek...
- Co dalej? - odpowiedziałem. Kończyłem właśnie drugi kawałek pizzy. Wina wypiłem już prawie pół butelki. Jeszcze chwila, a będę pijany. Odstawiłem kieliszek widząc czujne spojrzenie Alice.
- Dalej były wszystkie wydarzenia u Jess...
- Wtedy na tym waszym wieczorku powiedziałaś...że jestem cudowny? -  powiedziałem i po chwili dodałem: - Nadal tak uważasz?
- Chyba tylko w snach...
- To śnisz o mnie?
- Harry!
- Nie wiedziałem...
- Przestań! A co do chłopaków z lokami to naprawdę mi się podobają...
- Jess powiedziała, że kochasz chłopaków z lokami.
- Haroldzie! Masz natychmiast przestać!
- Wow. Zrobiło się naprawdę gorąco...
Widziałam jak dziewczyna nie wytrzymuje i robi się czerwona. Na końcu łapie za kieliszek i oblewa mnie winem. Poczułem, że mam mokrą koszulkę i twarz. Wino spływało mi po włosach...
- Harry! Nie chciałam... Przepraszam...
- Nic nie szkodzi... - odpowiedziałem patrząc na koszulkę. Na środku była wielka różowa plama. - Trochę proszku powinno wystarczyć. Gdzie masz łazienkę?
- Jak chcesz to idź do mojej...Pamiętasz gdzie mam pokój?
- Tak.
- Ja tutaj posprzątam.
- Okey. Alice...to było niezłe. - powiedziałem dosyć zalotnie.
- Dzięki. - odpowiedziała speszona.
Czyli jednak podziałało. Uwielbiam, gdy ona się peszy. Od razu robi się czerwona. Może to ja na nią tak wpływam. Jeszcze potrzeba mi bliższego kontaktu. Co ja gadam? Ona nie chciała ze mną rozmawiać. Olewała mnie, a mi tylko jedno w głowie. Muszę się opanować. Gdy dotarłem do jej pokoju, znowu ogarnął mnie zachwyt. Jego wystrój jak ostatnio powalił mnie na nogi. W łazience pachniało perfumami Alice...